czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 9

Zaparkowałaś na podjeździe Twojego domu rodzinnego. Wyszłaś z samochodu i trzasnęłaś drzwiami tak mocno jak tylko mogłaś. Chciałaś rozładować te emocje. Tylko chyba tego nie da się w żaden sposób rozładować.
-Co się tak denerwujesz, skarbie?- Zapytał Schlierenzauer wyciągając wasze torby z bagażnika.- Tylko poznasz ich ze swoim chłopakiem.
-Milcz, jasne? Odzywaj się wtedy gdy tylko będziesz musiał. Najlepiej to siedź cicho.- Westchnęłaś.
Ten się tylko wyszczerzył.
-Co się szczerzysz? Co Ci dolega? Im dłużej Cię znam tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jesteś niespełna rozumu.-Burknęłaś. 
Zaczęłaś iść w stronę domu i instynktownie odwróciłaś się za siebie. Skoczek stał jak zaklęty przy samochodzie.
- Idziesz czy nie? Ja nie będę na Ciebie czekać. Jeśli nie znajdziesz się przy mnie w ciągu 30 sekund będziesz tu koczował całą noc.- Powiedziałaś.
Naprawdę byłabyś w stanie zostawić skoczka przed domem na całą mroźną norweską noc, ale rodzice wiedzieli, że przyjedziesz z kimś ważnym dla Ciebie do domu i nie daliby się oszukać,że to twój nawiedzony fan. Zresztą twój ojciec od razu rozpoznałby Schlierenzauera. Wielki fanatyk. Psiakrew.
Ten tylko się zaśmiał i podszedł do Ciebie jak najwolniej chyba umiał.
-Lubię patrzeć jak się denerwujesz, skarbie.- Schwytał Cię za rękę i ścisnął tak, aż zbielały mu knykcie,a Tobie kończyna zrobiła się czerwona, bo nie dopływała do  niej krew.
Pociągnął Cię za sobą i zadzwonił dzwonkiem do drzwi. Popatrzył się na twoją twarz i zapytał:
-Co tak patrzysz jakbym Ci mamuśkę zesłał na tamten świat?
-Czemu zadzwoniłeś?-Zapytałaś.
-Bo dzwonek jest do dzwonienia?-Zmieszał się.
-Ale ja nie byłam gotowa....-Nagle drzwi się otworzyły,a w drzwiach stanęła moja mama.-Kochany Gregorku.-Powiedziałam posyłając mu wymuszony uśmiech i znów przenosząc wzrok na mamę.
-Cześć Wam kochani. Zaraz zrobię Wam herbatki, za 30 minut kolacja. Jeszcze Robert zrobił nam niespodziankę.
-Robert jest w domu?-Zapytałaś i miałaś wrażenie,  że twój świat zawirował.
Jeszcze tego brakowało.
-Wchodźcie dzieci. Adaaam! Oleńka i jej chłopak już są!-Narobiła rabanu twoja mama,a ty już w tamtym momencie chciałaś zniknąć z powierzchni Ziemi.
 Gorszego momentu na odwiedziny Robert nie mógł wybrać.
-Cześć Aleks.- Zwrócił się do  Ciebie tata i patrzył jak Schlieri mizerne pomaga Ci zdjąć kurtkę rwąc pęki włosów i robiąc siniaki na ramionach przy okazji.
-Cześć tato. To jest Gregor...
-Przecież wiem kim jest.... Głupia.-Zrugał Cie ojciec.-Czemu nie chwaliłaś się nim od  razu tylko o wszystkim dowiadujemy się po 1,5 roku z gazet.
-Pogadamy na spokojnie przy kolacji.- Na razie wybrnęłaś.
Ten przyjazd to będzie drama.
  Pociągnęłaś za rękę już rozebranego z ubrań wierzchnich skoczka i zaciągnęłaś za sobą do pokoju. Tłumacząc się tym,że musicie trochę się odświeżyć i odpocząć po podróży,ale zejdziecie na kolacje.
Na szczęście umknęłaś jeszcze oczom swojego brata, który pewnie siedział jeszcze u Hilde. Powiedziałaś Tomowi o co chodzi z tym całym związkiem ze Schlierim i obiecał Cię kryć. Przynajmniej to zapewnione. Musicie tez pogadać z chłopakami z Austriackiej kadry,bo wydaje im się to wszystko dziwne.  Cóż i tak powinnaś dziękować losowi, że nie są  zbyt ogarnięci. Tylko ten Michael taki inny. Może wydaje Ci się podobny do Ciebie? Może jest w twoim typie, ale jaki to twój typ do cholery?
-Gregor. Proszę nie odwalaj nic na tej kolacji, rodzice to w porównaniu do mojego brata pikuś i... On wie o pewnej historii, która wydarzyła się 2 lata temu i może się zorientować, że to wszystko jest fikcją,a ja nie chcę rozdrapywać ran i odpowiadać na niewygodne pytania. OK? Odpuść sobie ten jeden raz. Na reszcie kolacji i w gazetach będziesz mógł opowiadać co chcesz.-Usiadłaś na łóżku i mówiłaś wolno myśląc, że może nie krzykiem, a po ludzku da się przejść przez tą kolacje.
-O czym boisz się tak mówić?- Usiadł przy twoim biurku.
Zaczął lustrować Cię wzrokiem. Nie lubiłaś gdy ktoś to robił. Czułaś się wtedy znów malutką zagubioną dziewczynką.
Zawsze jesteś zagubioną dziewczynką.
- Nie chcę o tym rozmawiać.-Westchnęłaś i starałaś się powstrzymać łzy,które napłynęły do twoich oczu.
-Dobra, ale mi może zachcieć się nagle coś podkoloryzować przy tym stole. Wiesz ja mam długi język, a może gdybyś mi o tym wszystkim powiedziała trochę by mi się skrócił.-Obrócił się na krześle w moją stronę i podszedł do mnie.- Nie myśl o tym jak o szantażu...--Ukucnął przy twoim lewym kolanie.-Ja po prostu bardzo chcę....
-Nie próbuj mnie szantażować.-Odepchnęłaś go od Siebie i zniknęłaś za drzwiami łazienki przy twoim pokoju.
Może i żałowałaś tego, że tak gwałtownie zareagowałaś,że pokazałaś mu swoją  słabą stronę, ale w tamtym momencie to było nieistotne. Chciałaś umrzeć w łazience. Gdy chłopak próbował lekko,by nie wzbudzić podejrzeń twoich rodziców pukać w drzwi i coś mówić ty byleby go zagłuszyć. Wzięłaś prysznic,odświeżyłaś się i znów deja vu.
Pieprzone ubrania. Pieprzona bielizna, pieprzone kłamstwa. To wszystko prowadzi do wielkiej dramy. Wyszłaś i zobaczyłaś Schlierezauera przeglądającego zdjęcia z twojego albumu.
 Nagle oderwał wzrok od albumu i otworzył usta.
-Morda w album i patrzysz na zdjęcia.- Warknęłaś.
-Co się podziało z ta dziewczyna ze zdjęć z wakacji 2011.-Wyczytał podpis nad zdjęciem - Wiesz byłaś wtedy ładniejsza, bo uśmiechałaś się. -Znów wzrok przeniósł na twoją osobę.
-Zdjęcia.-Warknęłaś.
-Jasne. Jakby to coś miedzy nami zmieniło. Widziałem Cię już 2 razy w ręczniku, teraz 3, a pewnie za miesiąc zobaczę Cię już nago.
-Wyobraźnię to ty masz. -Wzięłaś pierwsze lepsze rzeczy i znów zniknęłaś za drzwiami łazienki.
Gdy akurat skończyłaś się ubierać. Usłyszałaś wołanie matki z dołu.
-Eee...austriacki Romeo. Godzina sądu się zbliża.
Zeszliście na dół gdzie czekali twoi rodzice, Robert  i trochę niespodziewany, ale jednak spodziewany prawie domownik Tom Hilde.Robert wyściskał Cię za wszelkie czasy i pogratulował zwycięstwa w turnieju 4 skoczni. Oczywiście Schlierenzauerowi też 5 miejsca, ale ten burknął,że zawsze może być lepiej i nie jest jeszcze w najlepszej formie.  Po chwili  udaliście się wszyscy w stronę jadalni i zastawionego stołu. Tata od razu wyciągnął swoją ulubioną polską wódkę, a mama nalewała coś na talerze.   Gdy wszyscy przełknęli jakiś nowy rodzaj kremu z dyni  twojej mamy oraz chłopacy wypili już po kieliszku, zaczęły padać pytania. Gdzie poznaliście się z Gregorem? Jak to się stało, że razem jesteście?  Skąd ta nagła decyzja? Z żadnej strony Schlierenzauera nie widziałaś ratunku jedynie Tom siedzący na przeciwko Ciebie trochę nieobecny, jakby zastanawiając się nad tym wszystkim posyłał Ci co jakiś czas pokrzepiający uśmiech.
                                        ~*~
-Ty i twoje pijaństwo spieprzyliście mi noc na dachu.- Mruknęłaś.
Myslalas,  że w nocy jak zaśnie uda Ci się tam wyrwać.
Gdzieś miałaś obietnice złożone sobie przed kolacją z Paulem, jego narzeczoną i Schlierenzauerem.
Gdybyś wiedziała jak potoczy się wtedy cała sytuacja, nic byś sobie nie przyrzekała.
-CO?! Pijani będziemy się pieprzyć na dachu.
- Chciałbyś zmizerniały austriacki patyczaku.-Powiedziałaś podtrzymując mu głowę nad miską, do  której zaczął znowu pawiować.- Mam nadzieję,że będziesz miał takiego kaca, że zostaniesz abstynentem do końca świata. Przynajmniej wreszcie miałbyś jakąś zaletę.
-Ja.....ja......ja....nie ..... pojęcia,że polska wód-ka jest ....mocna,a Tom i Rob mają .... mocną...- Czkał gubiąc pojedyncze wyrazy i jąkając się .-Głowę.
-Leż tu. Nie ruszaj się. Idę wylać do kibla twoje wymiociny i opłukać miskę.
Gdy wróciłaś Austriak położył głowę na twoich kolanach i czkając, odbijając i czasami wymiotując spędził tak cała noc.
O 7 wstałaś z łóżka z całym zbolałym karkiem. Zeszłaś na dół i udałaś się do kuchni.  Tam wyjmując wodę z lodówki dobiegło Cię prawie bezgłośnie ''cześć ". Odwróciłaś się i zobaczyłaś Hilde pastwiącego butelkę wody na kanapie.
-Co ty tu robisz?
- Spałem z Robem, bo po wódce od twojego ojca nie byłem w stanie dojść do domu. -Szepnął.
Widać że jeszcze biedaczysko do siebie nie doszło. 
- Nie martw się nie byłeś w najgorszym stanie w tym towarzystwie. Schlierenzauer zarzygał mi dywan, a potem wymiotował jak kot do miski całą noc.
- Aleks....Czemu ty mi nie powiedziałaś? - Zaczął świdrować Cię wzrokiem.
-Nie rozumiem o co Ci chodzi.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi.-Mówił wolno, ale stanowczo.- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi i o wszystkim sobie mówimy.
Oczy zaszły Ci łzami.  Zawsze byłaś strasznie wrażliwa.  Powiedzmy szczerze byłaś przewrażliwiona.
-Skąd wiesz.?- Zapytałam.
-Robert mi powiedział jak był u mnie wczoraj. Rozmawialiśmy o twoim związku ze Schlierenzauerem i kryłem Cię, ale gdybym wiedział wcześniej w ogóle bym nie pomyślał, żeby w jakiś sposób Ci pomóc.
- Tom...Zależy mi na tobie. Na twojej przyjaźni z Robertem i powiedziałabym Ci, ale ... Nie chciałam rozdrapywać ran.
-To nie jest rozdrapywanie ran do cholery!-Uniósł trochę swój głos, a ty już zaczęłaś cicho szlochać.
Skoczek podszedł do Ciebie bliżej.
-Posłuchaj od tej pory masz mi mówić o wszystkim co dotyczy mojego życia, czyli o wszystkim co dzieję się u Ciebie, bo zawsze będziesz dla mnie ważna. Znamy się odkąd skończyłaś 4 latka i darze Cię niebywałą sympatią nie tylko dlatego,  że przyjaźnie się z twoim bratem, ale dlatego, że mamy wspólne pasje, prace i jesteś cholernie mądra dziewczyną, która jest zakompleksiona bez powodów i nie zna własnej wartości.-Teraz już nie wytrzymałaś i rozpłakałaś się w jego ramionach.-Nie płacz głupia, tylko kopnij jak najszybciej Schlierenzauera w tyłek, zanim ten dramat rozwinie się na dobre i ktoś ucierpi.
                              ~*~
-Ile tych pudeł? Jakbyś co najmniej się stąd na 2 wcielenia wyprowadzała.
- Wiesz co Schlieri?- Zapytałaś podając mu już ostatnie brązowe kartonowe pudełko do przeprowadzek. - Gdybym nie znała Cię wcześniej pomyślałabym, że to wódka uszkodziła Ci mózg, ale niestety znam Cię już dłużej i wiem, że nie masz tego narządu.-Zaśmiałaś się.
-Bardzo śmieszne.-Siłował się z kartonem. 
-Co? Siły brak? Jak ty możesz skakać skoro z jednym kartonem z IKEI sobie nie radzisz. WIEM! Może męczy Cię kac?! Daj to!- Wyrwałaś mu karton i sama zaniosłaś go do auta. 
-Nie rozumiem po prostu czemu męczymy się z tym dzisiaj. Samolot mamy jutro. 
-Bo jutro nie będzie mi się chciało tego wszystkiego robić. 
-To ja bym to zrobił. 
-Wybacz,ale obawiam się, że twoje moce do tej pory nie powrócą.- Na twojej twarzy pojawił się kpiący uśmieszek, a ty wyminęłaś skoczka i weszłaś z powrotem do domu. 
___________________________________________________________
Wszyscy bohaterowie tu zachowują się jak stado gimbów. 
Jestem w miarę zadowolona z tego rozdziału, a czy powinnam to wy już mi to powiedzcie w komentarzu :) 
Cieszę się,że wreszcie po tych trudach przechodzimy powoli do właściwej akcji. Jak już pewnie się zorientowaliście. Ominęłam konkursy 4 skoczni, bo stwierdziłam, że w sumie nic takiego się tam nie działo ciekawego tylko jeszcze trochę kłótni itd. No to tak. Komentujcie co sądzicie :) Następny nie wiem kiedy, bo chociaż mam ferie to zawalona robotą jestem! Chociaż...Może jak się spiszecie z tymi komami to będzie coś szybko?
Nie wiem, zastanowię się! 
Pozdrawiam i piszcie co sądzicie, przewidujecie itd.

wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 8

Byłaś wykończona po treningu. Nie miałaś ochoty z nikim rozmawiać. Tym bardziej z tym idiotą, który szedł za tobą od praktycznie samej siłowni i mówił coś do Ciebie. Ty nawet nie udawałaś swojej niechęci, a wchodząc do pokoju, trzasnęłaś mu drzwiami prosto przed twarzą. Na twoją buzie wkradł się mimowolnie uśmiech, rzuciłaś swoje  rzeczy obok łóżka i opadłaś na nie. Byłaś całkiem bezsilna i wyglądało na to, że pozbyłaś się Schlierezauera swoim chamskim,  ale jakże skutecznym sposobem. Odetchnęłaś z ulgą, że wreszcie będziesz mogła spędzić czas tylko sama ze sobą czyli jak najbardziej lubiłaś. Nagle poczułaś szarpniecie za nadgarstek i twarz wściekłego Austriaka.
Czyli jednak nie będzie tak kolorowo,cholerka.
-Wstańże!-Powiedział i znów Cię szarpnął.
-Zostaw mnie! Chcesz mi złamać rękę?
-Ty mi chciałaś zmiażdżyć twarz.
-Biedactwo. Tak by Ci to nic nie zaszkodziło. 
-Jesteś bezczelna!
-Odczepisz się?
- Te dni masz czy co Ci się dzieje, że tak warczysz!
-Sam masz te dni! Gdybyś ty nie był tak zarozumiały i nie musiałabym siedzieć u Hayboecka do 6 rano nie byłabym zła!  Teraz jestem tylko zmęczona, zła i nie mam tych dni. Tylko ktoś tu powinien mnie przeprosić.
- Nie byłabyś zmęczona gdybyś nie szlajała się do 3 nad ranem z byle kim!
- Jeśli Norwegowie są byle kimś to kim ty jesteś.?
-Daj spokój! Zachowujesz się jak rozwydrzony szczeniak, który zawsze musi mieć to co chce! Czy ty w ogóle kiedyś z kimś byłaś?  Bo nikt normalny z tobą nie wyrobi. Badasz ty się regularnie?-Zapytał pukając się w głowę. 
- Jeśli chcesz żeby Twój mózg zaczął działać dobrze musisz się mocniej walnąć!
- Szczerze! Podziwiam tego szczęściarza, który spędzi z tobą całe życie!  O ile w ogóle się pojawi. Miałaś ty kiedyś kogoś?
- A co Cię to obchodzi?!- Bąknęłaś zbita z tropu, z wyczuwalna niepewnością  głowie. 
- Serio? Nigdy nie miałaś chłopaka!  W sumie! Nie dziwie Ci się! Z taką wariatką to nawet niestabilny emocjonalnie by nie wytrzymał.  Wiesz jak Cię poznałem to myślałem,  że jesteś niezłą dupą, ale trochę mi się odmieniło od tego czasu.
- Ja myślałam, że będziesz nic nie znaczącym kolejnym skoczkiem...- Wspięłaś się na palce i przybliżyłaś do jego policzka, Austriak natychmiast położył dłonie na twoje biodra. -Ale jesteś tylko dupkiem, który uprzykrza moje życie.  Niebywałe jak łatwo można Cię omamić. W ogóle jaki był cel naszej rozmowy?- Zapytałaś jeszcze do chłopaka będącego w innym świecie. 
- Co..co...c...O czym ty gadasz?- Zapytał siadając na łóżku i przeczesując włosy.
Zaczęłaś głośno śmiać się ze skoczka.
- Właśnie mi się kiciu przypomniało, że miałem Ci obwieścić,  że po turnieju 4 skoczni lecimy do Norwegii po twoje rzeczy i poznać twoich rodziców!- Uśmiechnął się parszywie i trzasnął drzwiami, a ty zaczęłaś piszczeć, skakać, płakać i kopać.  Ten facet doprowadzał Cię do granic możliwości i rozchwiania emocjonalnego, a ty przecież po pewnych wydarzeniach z przeszłości patrzyłaś na świat jak na zło konieczne i przez pryzmat bólu, strat i zawodu. Modliłaś się tylko o to, żebyś nie miała gorszego dnia, albo nagle nie postanowiła rozprawić się z demonami przeszłości. 
Nie miałaś ochoty na nic. Kompletnie nic. Do pokoju wpadła roześmiana Emma, a ty jeszcze bardziej rozjuszona wzięłaś  słuchawki, IPoda i wybyłaś na spacer. Nie wiedziałaś co Cię ugryzło czy to wina Schlierezauera, tego że wtrynia się za bardzo do twojego życia, a może Emmy, która za bardzo chcę się dowiedzieć co Cię głębi i stać twoją przyjaciółką, a nie chcę nawet powiedzieć Ci tego, że sypia z Koflerem. Szurałaś nogami po chodniku i kopałaś co jakiś czas biedne, małe  kamyczki pod twoimi nogami.
Nagle ktoś nieśmiało chwycił Cię za nadgarstek. Za ten sam co Schlierenzauer, ten sam który nadal bolał. Odwróciłaś się i zobaczyłaś przed sobą Niemca.
Jeszcze tego małego szwaba mi trzeba teraz do kompletu, cholerka.
-Cześć.- Uśmiechnął się.
-Hej.-Mruknęłaś.
Bałaś się, że zaraz z tych nerwów wyjdzie z twoich ust coś czego nie chciałaś powiedzieć, a teraz byś mogła.
-Masz ochotę przejść się na jakąś kawę?
-Wybacz, ale nie pijam kawy.   
-To może herbata?
-Wybacz, ale chcę się tylko przejść.-Odpowiedziałaś Andreasowi. 
-Możemy się przejść.
-Andi...Ja chcę pobyć sama ze sobą. Pójdziemy kiedy indziej razem na spacer, okay? -Zapytałaś, a ten tylko pokiwał głową.
- To zgadamy się jeszcze.-Wyszeptałaś i odeszłaś zakładając słuchawki na uszy z powrotem.
Wiedziałaś, że mogłaś go urazić i skrzywdzić choć ten nic Ci nie zrobił. Zamiast spokojnego wieczoru i spaceru cały czas starałaś się uspokoić swoje sumienie. Niestety. Nic takiego nie miało miejsca. Wieczorem, żeby uspokoić trochę samą siebie udałaś się z jedną kawą i herbatą, którą kupiłaś w automacie na hotelowym korytarzu i poszłaś pod pokój Wellingera i Krausa.
Otworzył Ci blondyn stojąc w dresie w niemieckie barwy oraz ze zmęczoną twarzą. 
-Przyniosłam kawę i przyszłam... przyszłam.... wiesz.....prze....no...
-Co przyszłaś zrobić?-Zaczął się śmiać
-Nie rób mi tego.... Nie każ mi tego mówić.
- Jak tak bardzo boisz się słowa przepraszam to mogę Ci pomóc to przeliterować.
- Daj spokój. Bierz kawkę, bo gorąca. Przepraszam za tamten teatr na dworze. Ja  miałam gorsze południe i bałam się,  że powiem coś czego będę potem żałować i Cię urażę chociaż i tak to zrobiłam.
-Fakt. Dawno nie dostałem takiego kosza.-Zaśmiał się.
-Będę już miła. Zawsze. Obiecuję.-Zaśmiałaś się.
Nawet dla takiego jak Schlierezauera
Szkoda, że zapomniałaś o tym przy pierwszej lepszej okazji zanim znów wszystko zaszło za daleko.
________________________________________________________________________________
Wiem, że ten rozdział jest krótki i byle jaki i strasznie mi się nie podoba, ale następny będzie dużo dłuższy i dużo lepszy i będzie dużo szybciej, a wiem to bo jest już napisany i nie uciekajcie z krzykiem błagam! 
Teraz już możecie zobaczyć dokładnie, że bohaterka tego opowiadania jest chujowa, niestabilna emocjonalnie i sama nie wie czego chce. 
Nikt na tym blogu nie wie czego chcę 
Ja też nie wiem czego chcę, cholera. 
Następny rozdział już jutro, albo pojutrze! Zależy od Was! 
A i jeszcze jedno. Jeśli Was męczy, że właściwie na tym blogu nie było jeszcze nic wiecie... Z akcji właściwej to następny rozdział już będzie zaliczał się do tych bardzo ważnych i tych z akcji właściwej i będzie ważny. 
Schlieri pozna rodziców Aleks, a rodzice Aleks poznają Schlieriego i zobaczycie czy to będzie miłe spotkanie! W dodatku w domu bohaterki pojawi się niezapowiedziany gość, który przyprawi dziewczynę o palpitacje serca.
Mam nadzieję, że przynajmniej tym was zainteresowałam i sprawiłam, że wrócicie tu jeszcze kiedyś! 
Pozdrawiam, Dreszcz.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział 7

O 3 nad ranem przestałaś śmiać się jak opętana i cicho na paluszkach starałaś się przemknąć do swojego pokoju. Szarpnęłaś za drzwi i ani drgnęły.
 - Co za gnojek.-Mruknęłaś. Wyciągnęłaś telefon i próbowałaś napisać mu na Facebooku wiadomości, z racji tego że nie posiadałaś jego numeru telefonu.
Po chwili dostałaś wiadomość, że jego oczy są zbyt zmęczone, by czytać ten potok. Idiotaaaa.
-Wpuscisz mnie? - Zapytałaś przez drzwi.
-Śpię.
-Gregor... Nie bądź taki. - Próbowałaś sposobem.
-Łóżko mnie przyciąga i nie chce wypuścić z objęć.
  Westchnęłaś przeczesałaś nerwowo swoje włosy. Byłaś zrozpaczona.
- Jeśli mnie wpuścisz to ja Cię nie wypuszczę cała noc z objęć.- Głos Ci się łamał.
-Pfff.... Też mi nagroda. Za 100 dolców bym się nie podniósł.- Zgrywał twardziela.
- Uważasz ze jestem warta 100 dolców? Okay... Idę do Hildego. Jeszcze pewnie  nie śpi.
Wiedziałaś, że tylko udaje i zaraz Cię wpuści, ale zabolało Cię ze to co powiedział. Byłaś od zawsze przewrażliwiona, nawet jeśli ktoś teoretycznie nie powiedział nic złego, ty i tak znalazłaś jakiś podtekst,a to   kolejna twoja dziecinna cecha.  Usłyszałaś jego kroki.
- Nawet nie podchodź i nie otwieraj tych drzwi. Moja propozycja nie jest już aktualna. Wolałabym spać na korytarzu niż z tobą w jednym pokoju.
- Co jest? Słychać Was na korytarzu. - Z naprzeciwka wyłonił się Hayboeck w samych bokserkach.  
-Pokłóciłam się z Gregorem. Właśnie wychodzę.
- Gdzie się będziesz szlajać po nocy dziewczyno. Chodź do mnie.
- Daj spokój. Rozbudzę całkiem Ciebie i Krafta, który już pewnie dawno chrapie.
-On ma sen jak kamień.- Rozpromienił się i wciągnął Cię do pokoju.
- Chodź. Zmieścimy się oboje.- Pociągnął Cię w stronę łóżka.
- Niee no coś ty... Nie będę Ci się pchać do wyra. - Powiedziałaś zaskoczona tym, że nie krępuje się całkowicie twojej obecności. 
- Daj spokój ... Dziewczyny Schlieriego nie wykorzystam w żaden sposób.
-Mogę Ci zaufać?-Zapytałaś, bo już nie wytrzymywałaś tego życia w kłamstwie i mistyfikacji. Nie mogłaś każdego okłamywać. Byłaś tylko młodą dziewczyną, która nie toleruje kłamstw i sama nie może ich udźwignąć.
-Ale w sprawie tego, że Cię nie wykorzystam czy chcesz coś powiedzieć? 
-Chcę z tobą pogadać. 
-To jasne. Możesz mi zaufać.-Uśmiechnął się i poprawił swoją poduszkę.
  -Wszystko co Ci powiem zostanie pomiędzy nasza dwójką?- Upewniałaś się.
 Nie miałaś do niego całkowitego zaufania, ale wydawał być się mniej zakłamany niż Emma i mieć mniej tajemnic.  Zresztą nie mogłaś wytrzymać już tych wszystkich zawirowań.
-Oczywiście. 
-Bo... Ja nie jestem dziewczyną tego psychicznego erotomana.
-Zerwaliscie?- Przypatrywał Ci się coraz bardziej.
-Nigdy nie byliśmy razem. To wszystko jedno wielkie kłamstwo, które zgotowałam sobie na własne życzenie nie będąc tego świadoma.  Gdybym wtedy Cię znała chociaż tam jak teraz to Ciebie bym poprosiła, żebyś poszedł ze mną na tą przeklęta kolacje.
-Opowiesz mi wszystko dokładnie? Od początku?- Zapytał, a ty tylko pokiwałaś głową i zaczęłaś swój wywód patrząc na śpiącego, niczego nieświadomego Stefana.
O 6 rano zdecydowałaś się opuścić pokój blondyna i jego przyjaciela, bo byłaś już pewna, że Emma wróciła i nie będzie żadnej konfrontacji ze Schlierenzauerem. Miałaś go dość, nie trawiłaś.  To tylko zarozumiały lizus działający Ci na nerwy. Wczoraj sprawił Ci przykrość. Pewnie niechcący, ale to nadal bolało i nie chciałaś go widzieć. Przypomniało Ci się dlaczego zawsze omijałaś facetów szerokim łukiem.  Postanowiłaś  zacząć od nowa być taka jak przed tą sytuacją z Austrii. Najlepiej od zaraz.  
  Wykonałaś poranne czynności pielęgnacyjne, umalowałaś się z racji tego, że po śniadaniu musisz udać się na konferencje i znowu odpowiadać na pytania dziennikarzy przed konkursem.
Gdy usiadłaś na stołówce razem z Maćkiem, Dawidem, Piotrkiem i Kamilem posiłek minął Ci w zastraszająco szybkim tempie.
Potem udałaś się na sale konferencyjna gdzie zawodniczki i zawodnicy pierwszej trójki mieli odpowiadać na pytania. Na miejscu brakowało tylko Hayboecka, który zszedł spóźniony na śniadanie i musieliście wszyscy czekać.  Usiadłaś między Amerykanką i Japonką po czym zaczęłyście rozmawiać o jakiś bzdetach typu najnowsze zdjęcie córki Hofera na Facebooku,  albo o  nowym, młodym i przystojnym  fizjoterapeucie Norweżek. W końcu gdy Austriak wpadł na sale, uśmiechnął się w twoim kierunku i zajął swoje miejsce. Mogliście zaczynać. 
Wszystko skończyło się w ciągu 45 minut, potem miałaś plan szybko wymknąć się niepostrzeżenie, ale jakiś dziennikarz Cię dorwał,  a ty musiałaś udzielić tego wywiadu. Najpierw kilka pytań na temat konkursu, potem rywalek, a na końcu zostałaś zapytana o twój związek ze Schlierim.
Odpowiedziałaś tylko, że jest to twoje życie prywatne, którego nie chcesz łączyć ze skokami. Podziękowałaś za wywiad i udałaś się do swojego pokoju. Nikogo w nim nie było. Otworzyłaś drzwi, przebrałaś się tak byś mogła poćwiczyć na siłowni i poszłaś z wielką rozrobiona butelką napoju nawadniającego pod pokój Paula. Oczekując, aż pójdziecie przeprowadzić trening siłowy .
*
Hej, beznadziejny wiem. Miałam dodać wczoraj, ale miałam nawał prac i obowiązków. Nie wiem kiedy kolejny, bo jak będę pisać takie coś jak powyżej to...
Dzięki za 17  komów pod tamtym rozdziałem! Jesteście wspaniałe,tylko ja i moje pisanie chujowe.

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 6


 Wstałaś o 7. Wzięłaś prysznic, zaczęłaś się pakować, sprzątałaś po sobie i zostawiłaś kartkę dla Schlierenzauera. "Nienawidzę się za to, że wyraziłam zgodę byś był moim udawanym chłopakiem. Brawo rozpieprzyłeś mi sztab w środku sezonu. Jeśli chcesz żyć omijaj mnie szerokim łukiem." Otworzyłaś tylko drzwi i udałaś się taksówką na lotnisko. Spotkałaś się tam przed lotem z Paulem, który był w lepszym stanie niż Gregor, ale umówmy się on mógł wiele wypić.
-Paul dziwnie się czuje... To już chyba nasz ostatni konkurs razem.
-Co?!
- No przecież ja się nie przeprowadzę do tego tyrana. Nie znam go, ale wiem ze jest idiotą.
-Przestań. Nie powiem Michaeli, że ją okłamaliśmy. Jest w ciąży, a ona przeżywałaby jakby nie wiem. Dziecku by to mogło zagrozić i ja bym miał 3 wojnę światową.  Musisz Alex.
- Ale on mnie nawet nie chcę u siebie.
- Schlierenzauer obiecał,  że razem zamieszkacie Michaeli, a kobiet w ciąży nie można okłamywać.
- Ale ja nie chce!-Syknęłam.
- Pomieszkacie ze sobą razem miesiąc, a potem powiecie, że się jednak nie dogadujecie i rozstajecie w przyjaźni.
- To i tak będzie kłamstwo.
- Tylko, że ona się o nim nie dowie. - Powiedział, a koło nas pojawiła się Emma.
- Cześć wam i przepraszam  za spóźnienie.
Szyję skrzętnie owinęła szalikiem i nie byłoby w tym nic dziwnego bo przecież mamy zimę, ale ona nigdy nie nosiła szalików i co i rusz powtarzała że ją drażnią.
-Boli Cię gardło?-Zapytałam z udawanym uśmiechem.
-Powiem Ci coś, ale jak będziemy już w pokoju.
-Ok.
Byłam pewna,że nie powie mi o Koflerze. Wymyśli pewnie jakąś wymówkę,że zabalowała na imprezie z jakimś kolesiem.
Rozumiem góra nie mogła wiedzieć, ale ja mogłam. Ona wymaga ode mnie całkowitej szczerości i rozmowy o sprawach, które ciążą mi na sercu, a ona?
Ukrywa przede mną związek. Zresztą nie wiem czy to związek, ale sypiać ze sobą sypiają. Pamiętam jak po tej nocy gdy spał u nas Schlierenzauer, a ona poszła do Koflera, wróciła a wokół niej rozchodził się zapach taki jak mają ludzie po pracowitej nocy. Oczywiście sprzedała mi bajeczkę, że jej potrzebował, bo ma problemy i jest jej przyjacielem. Szkoda, że była cała pogryziona a i teraz pewnie ukrywa pod szalikiem jakieś sińce.
Po kilku minutowej rozmowie we 3 udaliście się do samolotu. Podczas podróży do Engelbergu, a potem hotelu nie wydarzyło się nic intrygującego. Były wszystkie damskie reprezentację i w męskich brakowało tylko jednej- Austriackiej,  która miała przybyć do hotelu w nocy.
Byłaś na treningu, potem na sesji z Emma, która denerwowała Cię jeszcze bardziej niż zwykle, aż nadeszła oczekiwana pora kolacji.
Gdy wzięłaś już prysznic Emmy nie było w pokoju. Spodziewałaś się gdzie może być. Ta wielka malinka mówiła sama za Siebie.Oczywiście wytłumaczyła Ci się,że to tylko głupie zabawy po pijaku z kumplem. Może i z kumplem, ale zapomniała Ci wspomnieć, że z austriackiej kadry. Ktoś pukał do drzwi, a ty je Otworzyłaś. W drzwiach stał Hayboeck. Smutny.
- Jest Emma?
- Nie. Wyszła gdzieś przed chwilą.
- To ja już pójdę. - Westchnął, a ty miałaś wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
- Możesz na nią poczekać, albo pogadać ze mną. Jestem dobrym słuchaczem, jeśli chcesz. -Wyrwało Ci się a blondyn wszedł do pokoju.
Usiadł na twoim łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Usiadłaś tak, że stykałaś się z chłopakiem ramionami.
- Ładnie pachniesz.- Westchnął.
- Dzięki. Myję się.- Powiedziałaś i popatrzyłaś   mu w oczy, a on się tylko uśmiechnął.
- To chcesz pogadać?
Pokręcił głową.
- Możemy pomilczeć?- Zapytał.
- Tak.- Powiedziałaś zbita z pantałyku, a on Położył głowę na twoje uda i tylko głośno oddychał.
Siedzieliście tak 15 minut patrząc na siebie.
-Emma zawsze pomaga mi w takich sytuacjach. Znamy się od małego. Zawsze traktowała mnie jak młodszego brata, a ja ją jak kobietę. Tylko,że coś przede mną ukrywa,a ja nie mam na to żadnego wpływu. Nie chcę mi o niczym powiedzieć. Ja mam już tego dość.
- Znajdziesz sobie kogoś jeśli tylko porządnie się rozejrzysz.- Sama nie wierzyłaś w to co mówisz,  ale blondyn miał w sobie coś co sprawiało,  że chciałaś by wyszedł z dołka. 
- Sugerujesz, że powinienem poszukać w swoim bliskim otoczeniu.
- Czasem daje to skutki. Przynajmniej tak mówią ludzie których znam.
- A ty?
- Ja się na tym nie znam.- Powiedziałaś zgodnie z prawdą.
- Serio?- Spojrzał na Ciebie z ukosa.
-No co... mi się nigdzie nie spieszy .- Wymyśliłaś na poczekaniu żeby się odczepił.
Zresztą wcale się nie znałaś na związkach. Nie mogłaś pojąć tego fenomenu. 
- A Schlierenzauer?
-Co?
- No wiesz... Wszyscy w kadrze o Was już wiedzą. Śmiałbym zaryzykować że wszyscy skoczkowie i skoczkinie wiedzą, że chcecie razem zamieszkać,  a jutro to cały narciarski świat będzie o tym wiedział.
- Co?!- Wykrzyczałaś
- No Schlieri jak nigdy dał już z 12 wywiadów do gazet od rana jacy to wy jesteście szczęśliwi i że nie może się doczekać aż u niego zamieszkasz. Moim zdaniem trochę szybko się to wszystko u was dzieję, ale kibicuję Wam. Chociaż znacie się miesiąc.
- Znasz go. Przekoloryzował między nami nie jest tak poważnie.- Powiedziałaś i wyszłaś z pokoju nie zważając ze zostawiłaś tam Austriaka.
Szłaś korytarzem, by udać się windą do recepcji i zapytać, w którym pokoju mieszka Schlierenzauer.
Wchodząc do windy wpadłaś na kogoś wychodzącego.
- O! Skarbie! Właśnie do Ciebie idę!- Wpadłaś w uścisk skoczka.
-Ty! Ty! ....-  Z przejęcia ugrzęzł Ci głos.
- Tak ty tez jesteś moim największym skarbem. Chodź do Ciebie. - Zaczął Cię ciągnąć przez korytarz.
Mało delikatnie,mimo twojego oporu. Hayboeck gdy tylko zjawiliście się w drzwiach uciekł do Siebie. Mówiąc ze pogadacie później. 
-Co ty sobie wyobrażasz?! W sumie z tą Michaelą to mogłeś zażartować, choć to było nie fajne, ale trąbić prasie na lewo i prawo o naszym niby cudownym związku? Ty durny jesteś!  Każdy kapnie się że coś jest z nami nie tak. Jak wytłumaczymy ludziom, że jednak ze sobą nie zamieszkamy?! Pomyślałeś przez chwilę ty ptasi móżdżku? 
-Nie pomyślałaś przez chwilę, kochanie... Wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? Że my ze sobą naprawdę zamieszkamy.- Stanął obok Ciebie i wyszeptał do ucha. - Będziemy też udawać pieprzenie zakochana parę która świata poza sobą nie widzi.
- Po co?
- Bo mi się tak chcę.
- Ty jesteś jakiś niestabilny! Chory! Ty kiedyś musiałeś nieźle upaść na głowę jak skakałeś! Weź ty się odczep.
- Nie mogę,  bo wiesz co jest najlepsze złotko?  Że Emma i Kofler powiedzieli ze mamy noc dla siebie do 5 rano. Śpię wiec z tobą. Mam dla Ciebie kilka newsów. Od rana dzwoniła do mnie Michaela mówiąc że wszystko zaplanowała. Nawet samolot na za tydzień w środę nam zaplanowała żebyśmy Cię przeprowadzili. Poznam twoich rodziców, bo jadę Ci pomóc w Norwegii z przeprowadzką. Cieszysz się? Urlop sobie u Kuttina zaplanowałem.
  - Przestań gadać!  Mam Cię dosyć!- wybuchnęłaś i  rzuciłaś w niego poduchą  Zamknął się i ułożył na łóżko Emmy cały czas na Ciebie patrząc.
W końcu nie wytrzymałaś tego i wstałaś.
-Idę do Hilde i chłopaków. Sam sobie tu śpij.-Założyłaś bluzę, wzięłaś telefon i już Cię nie było w pokoju.
Szkoda,że nie pomyślałaś, że jakoś będziesz musiała wrócić w nocy do pokoju.
______________________________________________________________
Cześć! Mamy kolejny, krótki rozdział, bo postaram się jeszcze może jakiś dodać w weekend, a jak w weekend mi się nie uda, to jakoś na początku tygodnia. Rozdział jakiś taki nijaki. Nie podoba mi się. Znów Was zawiodłam.Chociaż wy jesteście mimo to wspaniałe! Kocham Was! W dniu gdy dodałam rozdział 5 mojego bloga odwiedziłyście 432 razy. Z komentarzami też jest nieziemsko i mam nadzieję, że będzie tak dalej, bo kocham czytać to co o tym myślicie i na to odpowiadać!
Także do następnego kochane! Zostawcie jakiś znak po sobie w komentarzach! :) I dawajcie linki do swoich blogów pod komem to chętnie odwiedzę i przepraszam jeśli nie skomentowałam wszystkich blogów, ale czytam (przeczytałam wszystkie blogi  te, w których pojawiły się nowe rozdziały,a prosiłyście o to,żebym zajrzała i które komentuje otaz chociaż jednego bloga każdej mojej czytelniczki o ile ona taki posiada)przede wszystkim na komórce, a komentowanie na kom jest...... Delikatnie mówiąc tragiczne. Tu nie chodzi o to, że nie można dodać komentarza, bo z tym wszystkim jest dobrze, ale edytowanie błędów jak już coś napiszesz to.....Porażka.
Także to chyba na tyle:)
Pozdrawiam!  

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 5

Wróciłaś z nim do jego mieszkania i zaczęliście się szykować na kolacje. Wzięłaś prysznic, wysuszyłaś włosy, związałaś je, zrobiłaś makijaż, po czym rozpuściłaś i zaczęłaś układać swoją fryzurę przy pomocy lokówki.
Wyszłaś z łazienki w samym ręczniku, oczywiście pod spodem mając świeżą bieliznę. Przeklinałaś się w duchu za swoją wrodzoną i z biegiem lat postępującą sklerozę, stawiałaś powoli, ciche kroki tak, żeby Gregor nie zorientował się, że wyszłaś już z pomieszczenia i jesteś w samym ręczniku oraz bieliźnie pod spodem, bo to i tak zasłaniało za mało powierzchni twojego ciała byś mogła się pokazać jakiemuś człowiekowi, a skoczek był ostatnią osobą, przed którą chciałabyś tak paradować.  Chwyciłaś swoją małą czarną, wcześniej już przygotowaną i zadowolona, że zdołałaś umknąć Schlierenzauerowi udałaś się z powrotem do łazienki.
O 20 byliście już gotowi. Choć ty wcale nie czułaś się komfortowo w sukience to Paul prosił Cię byś była ubrana elegancko, bo jego narzeczona wymyśliła, że to ma być uroczysta, dystyngowana kolacja w czwórkę.
Gregor wcale nie był gorszy od Ciebie. Miał na sobie czarne rurki i włożoną w nie białą koszule. Wyglądał nieźle. To musiałaś przyznać.
Pojechaliście do domu narzeczonej Paula - Michaeli. W drodze przypatrywałaś się chłopakowi. Uśmiechał się sam do siebie i nucił jakąś melodie, graną w radiu. Skąd mogłaś wtedy przypuszczać, że właśnie szykuje chytry plan i ma z tego frajdę jak 5 letni dzieciak.
Wysiadłaś z samochodu i idąc ścieżką prowadzącą do drzwi wejściowych z winem w jednej ręce, za drugą nie spodziewanie chwycił Cię Gregor, który niósł bukiet róż dla gospodarzy. Popatrzyłaś się na niego podejrzliwie z ukosa, a on się tylko uśmiechnął:
- Jesteśmy parą, kociaczku.- Po czym jeszcze bardziej zacisnął swoją dłoń na twojej i nacisnął przycisk dzwonka.
- Witam moją ulubioną parę wszech czasów.- Uśmiechnął się Paul z miną cierpiętnika.
- Cześć.- Odpowiedzieliśmy na raz.
- Wchodźcie. Michaela jest w kuchni.-Powiedział.- Ale słuch to ona ma jak kot, więc nie przestawajcie udawać.- Szepnął do nas.
- Chodź kiciu, pomogę Ci z tym płaszczykiem. - Zdjął z Ciebie siłą szary płaszcz, po czym sam się rozebrał i chwycił Cię za rękę idąc za Paulem do salonu.
- Cześć jestem Michaela.- Podała nam dłonie.- Miło mi was poznać. Paul dużo mi o was opowiadał jako o parze przez ten artykuł. Gdyby nie on to nadal bym pewnie nic o Was nie wiedziała. - Posłała Paulowi wrogie spojrzenie.
- To nasza wina. Na razie nie chcemy ujawniać, że jesteśmy razem.- Powiedziałaś wyrywając swoją dłoń z jego.
- Usiądźcie.- Wskazała na pięknie zastawiony stół.
- Schlierenzauer...Kwiaty.- Warknęłaś, bo chłopak całkiem zapomniał je dać.
- Właśnie. Dzięki, kociaczku. Jesteś niezawodna. Zapomniałbym taki ze mnie gapa.- Nachylił się nade mną dając całusa. Błagałaś, żeby przestał.. Jeszcze troszkę udawanej czułości, a pawiowałabyś na ten wielki, biały dywan. -Kwiatki dla przeuroczej pani gospodarz.- Wręczył jej bukiet.
- Dla Ciebie Paul mam wino. Oni są częścią niepijącą, ale my możemy po lampce.- Uśmiechnęłaś się.
- Ty nie pijesz.- Powiedział Paul.- Jest sezon, a ja jestem twoim trenerem. Napiję się za to z Gregorem. Umiesz jeździć, prawo jazdy masz, to ty będziesz z powrotem prowadzić.
Usiadłaś naburmuszona do stołu i zaczęliście jeść i dyskutować.
- To ile jesteście już razem?- Zapytała niska, blondynka.
- 1,5 roku.
- 3 miesiące.- Powiedzieliście na raz.
Cholera.
- Znaczy kociak chciał powiedzieć, że te 1,5 roku zleciało nam jak 3 miesiące. - Szybko zareagował Gregor.
- Prawda.- Wymusiłaś uśmiech.
- Musi się wam cudownie układać?
- Tak. Gregor jest tak grzeczny i kochany, że te 1,5 roku zleciało jakby go w ogóle nie było.- Wypowiedziałaś przez zaciśnięte zęby.
- To słodkie.
- Tak. Teraz myślimy nad przeprowadzką Aleks do Austrii. Wiecie Wam by było łatwiej, czułabyś się bezpieczniej będąc w ciąży i mając bliżej siebie Paula i my byśmy się częściej widywali.- Wypalił nagle Schlierenzauer, a ty aż wypuściłaś widelec z ręki.
- To wspaniały pomysł! Nie ma nad czym myśleć!- Wykrzyczała entuzjastycznie Michaela.
- Tak właściwie to nie wiadomo czy coś z tego wyjdzie. To bardzo wstępna faza. Nie chcę rozpraszać się w sezonie przeprowadzką.
- Ja się zajmę twoją przeprowadzką! Niczym nie będziesz musiała się przejmować. Ważne, że będziecie tu z Paulem na miejscu! Czuję się taka podekscytowana! Będę miała Paula koło siebie, ty Gregor też musisz się cieszyć.- Nawijała blondynka.
- Skaczę z radości, że moja kicia będzie ciągle koło mnie. - Położył swoje przedramię na oparcie mojego krzesła i zaczął muskać policzek.
- Wiecie. Właściwie to nie mogę się przeprowadzić. Mam ... Chorego kota i obawiam się, że źle zniósłby przeprowadzkę.- Starałaś się wymyślić coś na poczekaniu.
- Och...Zostawisz kota u rodziców Aleks. Będziesz go odwiedzać. - Schlierenzauer zaczął głaskać Cię po ramieniu, zaczynając już 2 butle wina z bardzo oszołomionym przebiegiem sytuacji Paulem.
- Ja jestem do niego bardzo przywiązana.
- Mam lepsze rozwiązanie! Moja znajoma ma znajomą, której przyjaciółka siostry  prowadzi terapię dla zwierząt. Kotek dzięki temu w ogóle by nie odczuł przeprowadzki.
- Co? - Zapytałaś zaskoczona.
Jak Paul mógł z nią wytrzymywać. Która kobieta ma znajome, które mają znajome co terapię dla zwierząt prowadzą? 
Pewnie była dobra w łóżku.
- Nic kochanie po prostu przeprowadzasz się do mnie z kotkiem.- Powiedział z tym swoim słodkim uśmiechem, który w jednej chwili stał się dla Ciebie obrzydliwy, a ty miałaś ochotę krzyczeć, kopać, piszczeć, wydrapać oczy i zabić Schlierezauera.
Skąd ty weźmiesz jakiegoś pchlarza? 
Chwilę przed północą wyszliście z kolacji, żegnając się z gospodarzami. Gdy już wyjechałaś z podjazdu chłopak zaczął się śmiać, a ty miałaś ochotę go uderzyć.
-Miałeś mi pomóc.
-Pomogłem, ale trochę z tego zabawy chciałem mieć.
- Przez Ciebie w środku sezonu zakończę współprace z człowiekiem, który jest najlepszym trenerem na Ziemii.
- Po co? Możesz sobie przecież tu zamieszkać.- Powiedział,  ale wiedziałam że mówi tak dlatego że jest zalany w trupa.
Miałaś ochotę płakać, krzyczeć,kopać albo znaleźć się w najbezpieczniejszym miejscu na Ziemii- w swoim łóżku, w domu rodziców, w Norwegii koryta od stóp po głowę kołdra.
Zawsze wiedziałaś że te małe przyszwabskie landy nie wróżą nigdy nic dobrego. Gdyby wtedy odmówiła Gregorowi i poprosiła ładnie Hilde, albo wynajęta jakiegoś pana do towarzystwa na tą kolacje, ale nie... przecież ten burak będzie najlepsza decyzją. Akurat. Nienawidzisz go. Nienawidzisz, bo właśnie rozpieprzył Ci sztab w środku sezonu. Wysiadłaś z samochodu, a za tobą Gregor. Gdy tylko weszłaś do jego mieszkania, przebrałaś się i położyłaś na kanapie.
-W samym ręczniku wglądasz lepiej niż w tych pidżamach. 
- Co?-Zapytałaś, a nagle dotarło do Ciebie, że jednak nie umknęłaś temu bucowi wieczorem gdy szłaś po sukienkę.- Idź spać. 
-A pójdziesz ze mną? Boję się. 
-Skakać po 150 metrów to się nie boisz, ale spać już tak.-Fuknęłaś i przykryłaś się głową pod samą szyję w oczekiwaniu, aż wyjdzie z salonu. Nic takiego się nie działo. Wyściubiłaś głowę z pod kołdry po 5 minutach i zobaczyłaś go siedzącego na fotelu. 
-Czego ty jeszcze chcesz? 
-Chcę tu spać.- Powiedział. 
-Powiedziałeś, że nie oddasz mi sypialni i mam spać na kanapie. 
-Bo Ci jej nie oddam. Będziemy spać tu razem.- Uśmiechnął się. 
Jaki on wylewny po alkoholu. 
Nachalny też.  
-Dobra kładź się.- Poklepałaś miejsce koło siebie. 
Miałaś chytry plan. Gdy skoczek się przy tobie położył wy torpedowałaś z łóżka i zamknęłaś się za drzwiami jego sypialni na klucz. On tylko krzyczał i dobijał się do drzwi, a ty krzyknęłaś:
-Gute Nacht, Gregorku. -Zaśmiałaś się głośno i wskoczyłaś do jego łóżka. 
Czeka Cię miła noc na kanapie, kochaniutki.- Z tą myślą zasnęłaś nie zwracając uwagi na dobijanie się skoczka.
_________________________________
Przyznam Wam się, że rozdział, który miałam wstawić podzieliłam na 2 części, bo tam jest tyle informacji i intryg,że jakbyście to przeczytały na raz to już więcej byście tu nie wróciły. Serio. Dlatego następny po prostu dodam szybciej i trochę w nim jeszcze po poprawiam,bo gdybyście go teraz zobaczyły zaczęłybyście krzyczeć z rozpaczy.
Gratuluje też tym, którzy przeczytali ten rozdział, bo wygląda on tak jakby pisał go człowiek z kataraktą i chorobą zwaną bezmózgiem. 
Nie będę ukrywać, że to najzwyczajniej rozdział z mojej rozbudowanej serii co będzie to będzie, pierdole nie poprawiam. 
Jednak liczę,że wam się spodobał i zostawicie jakiś ślad po sobie, bo pod tamtym rozdziałem byłyście fantastyczne.
Przepraszam, że ten rozdział pojawił się dopiero teraz, ale po sylwestrze złapał mnie kac leń przy dupie i puścić nie chciał. Co do waszych blogów oczywiście,że je czytam! Bardzo chętnie, a komentarze wszystkie nadrobię, bo czytam je po prostu na telefonie, a pewnie większa część z Was wie jak topornie dodaję się tam komentarze.
Pozdrawiam. Trzymajcie się. Następny na prawdę niedługo, bo mam go napisanego, ale muszę poprawić kilka drobnostek.  Zostawiajcie też linki do swoich blogów, bo bardzo chętnie czytam! Teraz lecę nadrabiać komentarze, których nie zostawiłam, a miałam. :)
Postaram się,żeby następny był lepszy. Nie hejtujcie tak bardzo i nie zostawiajcie mnie!