poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 4

Stoisz, a raczej siedzisz na tym przeklętym dachu. Obiecujesz sobie, że to ostatnia taka noc tutaj. Z termosem gorącej herbaty, wielkim, miękkim puchatym kocem siedzisz sobie i patrzysz w zachmurzone niebo. Nie możesz dojrzeć żadnej gwiazdy. Wszystko jest takie niewyraźne. Nawet ty, pociągająca nosem co jakiś czas. Czujesz, że będziesz chora, a Paul Cię przeklnie, ale w tym momencie nie obchodzi Cię nic. Tylko ty i twoje łzy, które wydostają się z pod powiek.
Nigdy nie czujesz się lepiej po przepłakanej nocy, ale czujesz się dzięki temu bardziej człowiecza. Patrzysz na okno w domu twojego sąsiada i przyjaciela twojego brata-Hilde. Widać przez nie zapaloną lampkę nocną. Pewnie siedzi i rozmawia po nocy z tą Hendrickson.
Dziwi Cię to wszystko. Ta cała miłość i okazywanie uczuć. Tom jest naprawdę szczęśliwy, chociaż w konkursie w Klingenthal, Kuusamo, Lillehammer czy nawet Niżnym Tagiłu jego forma była katastrofalna. Ma Hendrickson i to jest dla niego najważniejsze.
Twoja zwycięska seria trwa już 18 konkursów , a ty jesteś tym zmęczona. Kochasz wygrywać. W tym Schlierenzauer miał rację, ale nienawidziłaś tej całej otoczki mediów. Bez tego wszystkiego nie raz świat byłby piękniejszy.
Rano czujesz się chora,ale to nie ma znaczenia. Wylatujesz razem z Paulem do jego rodzinnego Innsbrucka, gdzie czeka Cię kolacja z jego narzeczoną i Schlierenzauerem. Chłopak Cię zaintrygował, nie wiedziałaś jeszcze w jaki sposób może Cię zaskoczyć, ale z drugiej strony wiedziałaś, że jest tylko samolubnym, krnąbrnym skoczkiem.
Z lotniska odebrał Was Gregor. Najpierw odwiózł Paula do domu jego narzeczonej, a potem pojechał z tobą do swojego mieszkania. Nie odezwaliście się do siebie ani słowem od głupiego cześć na lotnisku. Gdy wysiadłaś z samochodu i otworzyłaś bagażnik, po czym wyciągnęłaś swoją walizkę,a Schlierenzauer popatrzył na Ciebie jak na kosmitkę:
-Może Ci pomóc?
- Poradzę sobie.- Zacisnęłaś zęby.
-Feministki.-Zamruczał pod nosem i wyprzedził Cię po czym otworzył drzwi od bloku pinem i przepuścił Cię w drzwiach uśmiechając się.
Weszliście wkrótce do jego mieszkania i nie mogłaś uwierzyć, że panuje w nim taki porządek. Przecież mieszkał podobno sam. Nigdy samotny facet nie ma tak czysto.
-Kto Ci sprząta?- Zapytałaś wiedząc, że nie robi tego sam.
-Mamusia czasem przychodzi po pracy.- Poruszył ramionami.-Sypialnie mam jedną wybacz.
-Nie będę z tobą spać.
-Przypuściłem tą mało wiarygodną opcje, że jednak nie będziesz chciała ze mną spać więc mogę napompować Ci materac u mnie w gabinecie, albo do wyboru masz rozkładaną sofę w salonie.
- To ja wybieram salon.- Powiedziałaś rozkładając się na owym meblu.- Gdzie zostawić walizkę?
-Gdzie chcesz.-Odpowiedział ruszając do kuchni i otwierając lodówkę, podrapał się po głowie i zamknął ją.- Może wyskoczymy na miasto zjeść jakiś obiad?-Zapytał.
-Nie masz nic w lodówce, prawda?
-Prawda. Jak będziemy wracać z obiadu to coś kupie.
-Nie jestem głodna.- Westchnęłaś.
-Ale ja jestem, a na kolacji mamy być za 5 godzin więc zlituj się dziewczyno, bo umrę z głodu.
 -Dobra.- Wzruszyłaś ramionami i ubraliście się, a potem wyszliście na miasto.
Udaliście się w kierunku jakiejś knajpy, gdzie usiedliście przy stoliku koło okna i wzięliście karty.
Ty jako osoba nie umiejąca wypowiedzieć po niemiecku bezrozumnie patrzyłaś w kartę. W końcu Gregor zapytał się:
-Co chcesz?
-Zdaję się na Ciebie.- Powiedziałaś odkładając kartę na stół.
-Jeśli nie będzie Ci smakować?- Uśmiechnął się niepewnie.
Przez chwilę tkwiłaś w lekkim zawieszeniu, rozmyślając tylko o tym w jaki dziwny sposób ten chłopak sprawia, że nie wiesz co o nim myśleć, a to dziwne. Masz przecież wyrobione zdanie już po 3 dniach znajomości o wszystkich.
-To nie zjem.- Przewróciłaś oczami i się uśmiechnęłaś.
Gdy Gregor już zamówił jakieś jedzenie i czekaliście zaczął Cię zagadywać o nieistotne pierdoły:
-Masz rodzeństwo?
-Dwóch braci.
-A co robią?
-Jeden gra zawodowo w piłkę ręczną, drugi w siatkówkę.
-Gdzie?
-Jeden w Kielcach, drugi w Bełchatowie.
-Często jesteś w Polsce?
- Czy ja wiem. Zależy jak ktoś definiuje słowo "często".-Mruknęłaś.
- Bardzo jesteś gadatliwa. Dziwie się, że dziennikarze nie boją się jeszcze do Ciebie podchodzić.-Powiedział, wyprowadzając Cię lekko z równowagi.
 Miałaś wtedy słabe nerwy. Bardzo słabe.
-Dla mnie to oni by mogli w ogóle nie podchodzić. Miałabym więcej spokoju. Po co Ci w ogóle wiedzieć takie dziwne rzeczy o mnie? - Wbiłaś w niego wzrok.
-Chcę Cię poznać.
- Po co? Jaki masz w tym interes?
-Muszę mieć jakiś interes. Po prostu powiedzmy,że mam takie widzimisię.-Westchnął,a ty prychnęłaś.
-Wiesz....Jesteś dość śmieszny i gdybym nie była....
-W życiu kochana nie ma co gdybać. Trzeba żyć tym co tu i teraz, przeszłość jest nieważna.
-Chcesz mi wmówić, że gdy ktoś siedział 25 lat w więzieniu i ma na przykład z niego wyjść, i żyć tak jak by się nic nie stało, jakby nie zamordował człowieka? Jakby był te 25 lat na wolności? Przeszłość zawsze będzie gdzieś koło nas.
-Co ty wiesz o życiu. Masz 20 lat.- Popatrzył się na Ciebie.
-Nie mnie sądzić co wiem o życiu, ale pewne przekonania mam. Wierzę w pewne rzeczy i wiem,że nikt nie wybije mi ich z głowy.
- To mądrze. Tylko czemu nie chcesz posłuchać poglądów innych?
-Nie interesują mnie poglądy innych.-Powiedziałaś.
-Dlaczego?
-Bo nie.
Gdy kelnerka przyniosła wam wasze zamówienia i odeszła,a ty złapałaś za sztućce i zaczęłaś jeść. Schlierenzauer znowu zaczął:
-Dziwie się, że Emma zamieniła nas dla Ciebie.
-Nie rób ze mnie idiotki. Oboje wiemy, że Emma pracuje ze mną tylko dlatego, że o jej związku z Koflerem dowiedział się związek i musieli ich odsunąć. Może jestem młoda, ale wiem jak postępuje góra w takich sprawach.- Westchnęłaś i wbiłaś widelec w swoje danie,a Schlierenzauer uniósł tylko brwi ze zdziwienia.
-Tego nie spodziewałem się usłyszeć. Myślałem, że...
-Nie zakumam o co w tym wszystkim chodzi i jak Paul ratuje jej dupę dając pracę? Nie jestem taką idiotką za jaką wszyscy mnie macie. Straciłam ochotę na jedzenie.- Odsunęłaś od siebie talerz i wzięłaś swojego IPhone'a do rąk, sprawdzając czy nikt się z tobą nie skontaktował.
- Serio tego nie zjesz?-Zapytał się Ciebie po kilku minutach,a ty nawet na niego nie spojrzałaś.-Zachowujesz się jak dziecko.
-Zjadłeś już?-Zapytałaś, pokiwał głową.-To możemy już iść?
-Dobra, ale jeszcze wstąpimy na zakupy.
-Cokolwiek.-Mruknęłaś i założyłaś słuchawki na uszy, byleby tylko z nim nie rozmawiać i go nie słyszeć.
Doszliście do supermarketu. Wlekliście się między alejkami. Ty słuchając Avicii, a on wkładając do wózka kolejne produkty. W końcu wyrwał jedną słuchawkę z twojego ucha, a ty byłaś zmuszona go znowu słuchać. Miałaś go dość, a ten jego urok osobisty nagle stracił całkowicie znaczenie. Chciałaś znaleźć się jak najdalej od tego idioty.
- Co mam założyć na tą kolacje?
- Co chcesz.
- Czyli? Skonkretyzuj.
- Jest mi to obojętne.
-Jaka ty jesteś trudna i dziecinna. Co więc ty zakładasz.?
- To co mam w walizce. -Mruknęłaś niechętnie.
Wiedziałaś już, że postarasz się jak najbardziej uprzykrzyć mu tą kolacje. Szkoda, że nie wiedziałaś wtedy, że on miał podobne plany.
Przebywałaś z Gregorem od niecałych 6 godzin. Minęła Ci do niego ta słabość, czy niespodziewana siła, która sprawiała, że nie mogłaś go rozgryźć. W tamtej chwili był tylko irytującym gnojkiem i miałaś ochotę jak najszybciej przebrnąć przez tą kolacje i pojechać na kolejny konkurs, na którym będziesz omijać tego człowieczka szerokim łukiem.

______________________________________________________
Hej! Taki przejściowy ten rozdział. Nie jestem z niego zadowolona, ale mam nadzieję, że Wam się przynajmniej podoba. Następny to już będzie ta wyczekiwana kolacja przez Was i teraz mogę powiedzieć to co Wam zapomniałam. Następny naprawdę będzie dłuuuugaśny i będzie się dużo działo.
Komentujcie! Szczęśliwego Nowego Roku!

czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 3

-To kiedy ostatnio płakałaś?-Pyta Cię Emma i choć leżysz na kozetce w gabinecie doktora, który użyczył wam go na twoją sesje z psychologiem, wiesz że zagryza teraz usta i stara się Ciebie rozgryźć. 
Wiesz, że jest to jej praca, ale nie chcesz, żeby zagłębiała się w twoje życie. Nie chcesz,żeby ktoś dotarł tak daleko jakby chciał. Chcesz, żeby znali mocną stronę Aleks. Chcesz, żeby nikt nie wiedział o twoich słabostkach, lękach i rzeczach, które przyprawiają Cię o ból serca.
Wyobraziłaś siebie w krótkich spodenkach i topie, brodzącą nogi na jakiejś lazurowej plaży z białym piaskiem. To dało Ci jakiś wewnętrzny spokój i sprawiło, że przez parę zdań nie kontrolowałaś tego co mówisz:
-Nie wiem. W nocy na dachu mojego domu w Norwegii.
-Dlaczego?- Otworzyłaś oczy.
Nie spodziewałaś się tak banalnego pytania, na które jest Ci najtrudniej odpowiedzieć.
-Nie wiem...Chyba przez adrenalinę, emocje.- Miotałaś się, choć dobrze wiedziałaś.
-Gdzie zazwyczaj płaczesz?
- Na tym przeklętym dachu.
- Jesteś wtedy sama?
-Tak.
- Płacz Ci pomaga?
- Nie. Nic nie daję. Dlatego ostatnim razem płakałam dwa lata temu, ale nie chcę o tym mówić. Nikogo nie wskrzeszę, nikomu tym nie pomogę, sobie też jakoś szczególnie.- Nagle odpłynął ten obraz Ciebie na plaży. Moczącej swoje stopy i wiedziałaś, że czas skończyć tą sesję zanim powiesz coś idiotycznego.-  Emma  to głupi pomysł. Skończmy już na dziś.
-Dobrze.- Pokiwała głową.- Wiesz,że możemy się zaprzyjaźnić? Nie mówię już teraz jako psycholog, ale czasem możesz ze mną pogadać jak dziewczyna z dziewczyną.- Powiedziała.
-Dzięki. Przemyśle.- Wymusiłaś uśmiech i wróciłyśmy już do naszego pokoju.
-Jak czujesz się przed zawodami?
-Tak jak przed każdymi innymi.- Odparłaś krótko.
Czułaś się źle, każdy liczył już ile trwa twoja seria zwycięstw, a ty z konkursu na konkurs czułaś się z tym coraz gorzej.
Spakowałaś swoje rzeczy, kilka napoi izotonicznych i ruszyłaś pod pokój Paula. Tam czekali już na Ciebie wszyscy. Emma mogła zostać z racji tego, że nie będzie potrzebna na stoku, a Kruczek chciał żeby przeprowadziła trening mentalny z jego zawodnikami.
Po pierwszej serii prowadziłaś. Każdy zdołał przyczepić Ci już to zwycięstwo na konto, miałaś 13 punktów przewagi nad drugą  Hendrickson, którą Hilde przyszedł dopingować. Chciałaś zwyciężyć, ale męczyło Cię to zamieszanie wokół Ciebie. Chciałaś wygrywać, kochałaś skoki, ale czegoś Ci brakowało.
 W drugiej serii również zdeklasowałaś rywalki, gdy przy twoim nazwisku pojawił się numer jeden przez chwilę na twojej twarzy pojawił się autentyczny uśmiech, lecz przy dekoracji gdy każdy trąbił na lewo i prawo o tym, że to na pewno ty zgarniesz kryształową kulę, że to ty zdeklasujesz przeciwniczki i zgarniesz w tym sezonie wszystko co chcesz.
Razem z kwiatami udałaś się prosto na konferencje prasową, w której udział brały też zdobywczynie drugiego i trzeciego miejsca.
Zapytana na samym początku przez dziennikarza ile jeszcze minie zanim przegrasz i czy w końcu dasz się innym nacieszyć podium i kryształową kulą poczułaś się znowu jak maszyna do oddawania skoków, myślałaś że tylko tak ludzie potrafią Cię widzieć.
-Mam dopiero 20 lat. To jest pierwszy konkurs w tym sezonie. Wszystko może się stać. Może przytrafić mi się kontuzja, Sarah dochodzi do Siebie po kontuzji, mi może trafić się słaba dyspozycja. Nie przypisujmy mi jeszcze tego czego nie osiągnęłam.- Powiedziałaś i trochę Ci ulżyło, ale tylko trochę.
Cóż mogło znaczyć te kilka zdań, w którym powiedziałaś co myślisz, gdy najgorszy żal tłumiłaś wtedy w sobie?
Cała konferencja trwała 2 godziny. Byłaś trochę pod ostrzałem. Dziewczyny i ty byłyście zmęczone, a oni trzymali Was jak w klatce. Finalnie wreszcie wyswobodzili, a Wy mogłyście udać się do waszych hoteli.
Wchodząc do pokoju z bukietem kwiatów i innymi tobołami ujrzałaś Emmę rozmawiającą z Austriakami. Przez chwilę dopadło Cię wrażenie,że nie mają własnych pokoi. Wszystkie rozmowy między nimi nagle znalazły się w stanie zawieszenia, spojrzeli na Ciebie i zaczęli gratulować po angielsku. Podziękowałaś im. Włożyłaś kwiatki do jakiejś szklanki z wodą i poszłaś do łazienki. Gorące strumienie wody spod prysznica dawały Ci chwilowe zapomnienie. Już nie walczyłaś z samą sobą, ze swoimi demonami, ze swoim strachem i niedomówieniami.
Wychodząc przetarłaś wierzchem dłoni pojedynczą łzę na twoim prawym zaróżowionym od gorącej wody policzku.
Tak płakałaś. Nawet nie wiedząc czemu. Po prostu poczułaś taką narastającą w tobie potrzebę. Okłamałaś Emmę. Płaczesz co parę dni gdy tylko jesteś sama. Dwa lata temu to nie był płacz, a agonia, o której nie chcesz mówić. Zakamuflowałaś wspomnienia w swoim sercu i przyrzekłaś sobie, że nikomu nigdy o tym nie powiesz.
Wychodząc z łazienki i szurając bosymi stopami zauważasz Schlierenzauera leżącego na łóżku i przeglądającego coś na laptopie Emmy.
- Trochę tu z tobą posiedzę.- Spojrzał na Ciebie, a ty stałaś w samym ręczniku.
 Chłopak gdy zdał sobie z tego sprawę zaczął Ci się bardziej przyglądać.
- Dlaczego?- Wypowiedziałaś szybko zanim zdążyła przemknąć Ci przez głowę myśl, że wcale nie powinno Cię to obchodzić. Chcę tu sobie lewitować to będzie.
- Emma i Kofler poszli do mojego i jego pokoju i zabronili pojawiać się przed piątą rano.
Emma i Kofler? Nigdy nie wspominała Ci o tym, że łączy ją jakakolwiek zażyłość ze skoczkiem. Wręcz wydawało Ci się, że więcej mówiła o Heyboecku niż o nim.
-Aaaa..Ok.- Westchnęłaś i szybko złapałaś jakąś bieliznę i pidżamę po czym znowu zniknęłaś w małej, brązowej łazience.
Wkrótce wyszłaś z łazienki już przebrana w swoje krótkie pidżamy i wtedy żałowałaś, że nie wzięłaś dłuższych. Austriak znów zaczął lustrować Cię wzrokiem,a pierwszą rzeczą jaką zrobiłaś to rzuciłaś się na łóżko i przykryłaś pod samą szyje. Po czym uśmiechnęłaś się lekko do niego i chwyciłaś swojego tableta.
Leżałabyś tak pewnie jeszcze długi czas, nie mając żadnego kontaktu z Gregorem lecz drzwi do pokoju otworzyły się z impetem. Paul wpadł jak poparzony i powiedział:
-Musimy porozmawiać.-Spojrzał na Ciebie, a potem jego wzrok powędrował na skoczka...-Schlierenz...A co ty tu robisz? Gdzie jest Emma?
-W moim pokoju z Kofim.
-Boże jak Heinz dowie się, że ja w tym waszym spisku maczałem palce to...Zresztą nie ważne. Aleks musimy pogadać chodź do mojego pokoju.
-Czy to konieczne?- Zapytałaś, bo wiedziałaś, że chodzenie w krótkich szortach opinających i ledwo zasłaniający twój tyłek oraz cropp topie nie jest najlepszym pomysłem.
-Chcesz, żeby Gregor to słyszał?
-Z dwojga złego wolę to niż świecenie tyłkiem przed połową hotelu.-Odpowiedziałaś po Angielsku.
-Wiesz,że jestem Austriakiem.
-Tak zaakceptowałam to z jakieś dwa lata temu, chociaż nie było łatwo.
-Wiem, że masz trochę chłodne stosunki co do mojego kraju, ogólnie masz je do wszystkich niemieckojęzycznych krajów.
-Nie prawda. Szwajcarzy są fajni.-Odpowiedziałaś.
-To się nazywa uprzedzenia, Paul.- Westchnął na pozór znudzony Schlieri.
-Wiem, że obiecałem Ci, że jak będę Cię trenować to będę mieszkać w tym kraju co ty. Dlatego chyba teraz to nie będzie możliwe.-Powiedział siadając Ci na łóżku.
-Co? Wytłumacz mi to. Inaczej.
Schlierenzauer nie zabierał już głosu tylko przysłuchiwał się z wyraźnym zaciekawieniem tej rozmowie.
-Moja narzeczona zobaczyła to.- Rzucił gazetą w moją stronę gdzie był artykuł o Twoim domniemanym związku z nim.
-Przecież to bzdury my się tylko przytulamy.
-Moja narzeczona jest o Ciebie cholernie zazdrosna i uwierz nie mogę Cię już trenować,chyba, że znajdziemy Ci wymyślonego chłopaka! Przyjedziesz z nim do nas na kolacje, po miziacie się i będziecie szczęśliwi jak nigdy,a ona spuści z tonu. Wybacz, ale jest w ciąży. Te hormony...
-To jedyny sposób, żeby Cię nie stracić?
-Na chwilę obecną tak. - Lustrował Cię wzrokiem.
- Znajdę sobie jakiegoś durnia.-Przewróciłaś oczami.-Ale tylko jedna kolacja!- Zacisnęłaś zęby.
-No oczywiście, że jedna kolacja. Przyjedziesz do Austrii, zjesz z nami i nim kolacje, pogadasz sobie jaka jesteś zakochana i szczęśliwa, a potem już wszystko wróci do normy.
-Dobra. Znajdę kogoś. To tylko jeden wieczór.-Westchnęłaś, a Paul się tylko uśmiechnął, pokazał zaciśnięty kciuk w moją stronę i wyszedł.
-Nie sądziłem, że możesz tak zaszaleć. -Zagwizdał Schlierenzauer.
-Ja też.- Mruknęłaś wtulając się w poduszkę.
-Wiesz przypominasz mi trochę siebie. Sprzed kilku lat.
-Słucham?
-Też byłem taki krnąbrny, oczekiwałem tylko zwycięstw...-Zaczął mówić, a ty mu przerwałaś.
- Nie wiesz jaka jestem. To że zwyciężam nie znaczy, że oczekuje zwycięstw, to że wiem, że jestem dobra nie znaczy, że jestem krnąbrna. Nic o mnie nie wiesz, Schlierenzauer.
-Uhuhuh. Zawiało grozą, ale nie martw się też kiedyś taki byłem. Próżny, zapatrzony w siebie....Nie martw się. Kiedyś dojrzejesz. Minął Ci te dziecięce cechy.
-Co?-Zapytałaś już całkiem zbita z pantałyku.- Ja wcale taka nie jestem.
-Też tak mówiłem. Nie martw się. Z biegiem lat to zobaczysz. - Uśmiechnął się.
Pierwszy raz dostrzegłaś wtedy ten uśmiech, uśmiech, który umiał topić wszystkie lodowce, który sprawiał, że wiosna budziła się do życia, ten który później sprawiał, że twoje serce widząc go przykurczało się z radości.
-Wcale taka nie jestem.- Zamruczałaś jeszcze raz do siebie, a ten się głośno roześmiał.
Że też musiał to usłyszeć.
Ten śmiech w gruncie rzeczy dodawał Ci za każdym razem odwagi. Już wtedy chciałaś mu powiedzieć tak wiele, a zarazem tak mało.
Przecież to niewiele, a zarazem tak dużo, jednak zbyt trudne...
Nie znasz go i nie widzisz powodów,żebyś miała poznawać lepiej tego pysznego pewnego siebie skoczka z przy szwabskiego landu.
-Nie musisz szukać już tego partnera na kolacje.
-Co?!-Zapytałaś zbita całkiem z pantałyku z otworzonymi ustami.
- Pójdę z tobą.
-Po co? Jaki masz w tym cel?-Dopytywałaś.
Pierwszy raz wtedy Cię zagiął tak, że nie wiedziałaś co powiedzieć.
- Ciekawi mnie jak bardzo jesteś szalona i do czego jesteś zdolna się posunąć.
-Tego to nawet ja nie wiem.- Westchnęłaś i odkręciłaś się do ściany.
Co do licha chcę od Ciebie ten chłopak? Usnęłaś z tym pustoszącym pytaniem w głowie.
_______________________________________________________________
Wszystkiego najlepszego! Dużo zdrowia, szczęścia, poznania kogo tam chcecie :P Dla tych co prowadzą blogi mnóstwo cierpliwości, weny i pomysłów! Wora prezentów i słodyczy, miłego czasu z rodziną i czego tylko zapragniecie!
 Oddaję jako prezent rozdział w Wasze ręce. Mam nadzieję, że nie jesteście nim zawiedzione i przepraszam za wszystkie błędy. Jutro jak już będę lepiej myśleć i wgl to postaram się je wychwycić. Piszcie co sądzicie, bo wasze zdanie niesamowicie się dla mnie liczy! Oczywiście możecie też zostawiać komentarze jako anonimowi czytacze :) Pozdrawiam i jeszcze raz wesołych!

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 2

Have you ever loved someone so much, you'd give an arm for?
Not the expression, no, literally give an arm for?
When they know they're your heart
And you know you were their armour
And you will destroy anyone who would try to harm her
But what happens when karma turns right around and bites you?

Siarczysty wiatr przeszywał twoje ciało na wskroś. Kadrowa kurtka wcale nie dawała tyle ciepła ile mogłoby się wydawać. Wcale nie czułaś się bezpieczna idąc przez ulice ze słuchawkami na uszach, w których wtedy rapował Eminem. Byłaś sama. Tylko cóż to samotność? Każdy chyba definiuje to trochę inaczej. Szybko odgoniłaś od siebie chroniczne myśli i skupiłaś się tylko na tym by jak najszybciej znaleźć się w miejscu gdzie jest więcej ludzi i mogłabyś nie czuć się tak zapomniana i w gruncie rzeczy, dopiero teraz wspominając zdałaś sobie sprawę, że to była twoja bolączka. Zapomnienie. Nikt nie chcę być zapomniany tak jak nikt nie chcę umrzeć, ale to nasza nieodłączna kolei losu. Nuciłaś sobie pod nosem kolejne wersy piosenki: 
"And when I'm gone, just carry on, don't mourn
Rejoice every time you hear the sound of my voice
Just know that I'm looking down on you smiling
And I didn't feel a thing, So baby don't feel no pain
Just smile back"
W końcu dotarłaś do jakiegoś parku. Wiało jeszcze chyba bardziej natarczywie.Przemierzając już 3 uliczkę oświetlonego gdzieniegdzie parku dostałaś dreszczy z zimna. Dałaś za wygraną silnym podmuchom powietrza i skierowałaś się do hotelu. 
Wchodząc do pokoju zobaczyłaś skoczków i Emmę w dość rozbawionym stanie. Twoje spojrzenie musiało wyglądać dość śmieszne. Zamruczałaś tylko pod nosem "Nie mam pytań." i rozebrałaś się z kurtki. Włączyłaś biały czajnik elektryczny i do swojego kubka włożyłaś miarkę mojej ulubionej zielonej herbaty z marakują. 
Usadowiłaś się na swoim łóżku podkulając nogi pod sam podbródek i wzięłaś swojego IPhone'a z szafki nocnej, którego stricte zapomniałaś na swój spacer. 
Zobaczyłaś  SMS'a od Hilde 
"Ratuj! Zapomniałem o swojej 1,5 rocznicy z Hendrickson!"
Przekrzywiłaś głowę wpatrując się w tekst i zastanawiając się czy istnieje coś takiego jak półtorej rocznica.
"Wybacz. Chyba nie umiem Ci pomóc. Jesteś w czarnej dupie, ale nie martw się może ona nie wie, że takie święto jak półtorej rocznica w ogóle istnieje. Ja nie wiedziałam.  "
Odpisałaś mu stukając w ekran telefonu.
Zakochani ludzie naprawdę są idiotyczni. Bynajmniej wtedy tak sądziłaś, ale coś ty wiedziała o miłości i jakichkolwiek uczuciach, dziewczyno.
                                                     "Ostatnio sama o niej wspominała!"
No jak wspominała to masz problem.- Pomyślałaś i od razu tak mu napisałaś. 
"Aleeeeeeeksssss! Potrzebuje twojeeeeeej pomocy! Błłaaaaaaagam! "
Westchnęłam głośno i odpowiedziałaś dalej stukając w klawiaturę.
"Chodź do mnie. Razem coś wymyślimy."
Zwlekłaś się z łóżka i zalałaś kubek z listkami herbaty gorącą wodą. Po czym znowu znalazłaś się na twoim ulubionym meblu.  Norweg zjawił się w 3 minuty. Przywitał się od razu z Austriakami i zaczął: 
-Powiedz co lubią dziewczyny i co ja jej mam dać?
-Hmmm... Lubimy buty, ciuchy, kosmetyki, muzykę, jedzenie, biżuterie, wszelkie nowinki techniczne też nas wbrew powszechnej opinii kręcą. Ile masz czasu? 
-Właściwie to nie mam czasu. Dziś o 22 się spotykamy. 
-Czemu o 22? 
-Powiedzmy,że to tajne spotkanie.-Westchnął. 
- Czemu nie możesz powiedzieć trenerowi, że chcesz się z nią spotkać? 
-Bo musiałbym wrócić przed północą, a ja nie chcę wracać. Wiesz o co...- Zaczął Hilde.
-Stop! Nie chcę o tym słyszeć.- Powiedziałaś.- Właściwie to ja Ci nie mogę pomóc. Jesteś w czarnej dupie koleżko. 
-Aleks.
-Dobra.-Ciężko westchnęłaś.-Znaj moje dobre serduszko. 
- Mogę dać Ci miśka, którego dostałam od fana dzisiaj rano na lotnisku, płytę, którą kupiłam na lotnisku i szminkę, którą też tam nabyłam. 
-Dobra! Biorę! Masz może jakąś torbę ozdobną?
-Hilde. Kpisz czy o drogę pytasz?- Założyłaś ręce na piersi i zniecierpliwiona przewróciłaś oczami. 
-Dobra. Mniejsza. Daj co masz. 
Wyciągnęłaś szminkę i płytę CD Coldplay oraz moją nową szminkę od Chanel. Podałaś mu też miśka, który stał obok twojego łóżka.  Najciężej jednak było Ci się rozstać ze szminką, bo polowałaś na ten kolor kilka miesięcy.
-Wiesz, że Cię wielbię. 
-Tak...Na pewno.- Westchnęłaś. 
-Ale to prawda....-Powiedział. 
-Tak, tak. Niech będzie, że Ci wierzę. Pa. -Wypchnęłaś go za drzwi, a ten nawet nie zdążył pożegnać się z chłopakami.
Nie wierzyłaś w żadne jego słowo, byłaś mu potrzebna wtedy gdy miał problem. Zresztą tak jak wszystkim.
-Co to było?-Zapytała Emma. 
-Próba pomocy i ratowania życia Hilde oraz jego marnego związku opartego głównie na seksie i tym żałosnym uczuciu, które zniknie szybciej niż pojawi się wiosna.. -Westchnęłaś i znowu udałaś się na łóżko. 
-Chcesz się przyłączyć do rozmowy?-Zapytała Emma.- Albo pogadać ze mną? 
-Wybacz nie umiem szwabskiego.-Odpowiedziałaś co chyba rozwścieczyło trochę Austriaków.
- Możemy porozmawiać po angielsku. 
-Nie mam ochoty. Idę się wykąpać. Wybaczcie.- Powiedziałaś.
_________________________________________________________________________
Hej! Mamy rozdział! Nie wiedzieć czemu z tego jestem jeszcze bardziej zadowolona, ale coś tu jeszcze brakuje. Miśki powoli będę się rozkręcać! Obiecuję!
Cieszy mnie to, że komentujecie! Naprawdę wiem wtedy dla kogo mam pisać i co o tym wszystkim sądzicie! To wspaniałe uczucie!
Jeszcze przepraszam jak ktoś komentuje, a ja nie czytam jego bloga, ale wszystko nadrobię w tą przerwę świąteczną. Obiecuję. Dużo rzeczy wam obiecuję :) Ale nie martwcie się nie jestem jak politycy...Spełniam wszystkie obietnice :P
 Chyba tyle chciałam wam powiedzieć. Komentujcie! :D
Wkrótce rozdziały będą dłuższe! 


wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział 1

Klingenthal. Tu rozpoczyna się sezon.  Razem z twoim sztabem przyjechaliście do hotelu. Zamieszkałaś w pokoju z  psychologiem- Emmą, która miała doświadczenie  w pracy ze sportowcami i mogła pomóc Ci  wiele zrozumieć. Przynajmniej tak uważał twój trener. Paul był to dla Ciebie bardzo ważny człowiek. To nie był tylko trener, który ciągle opierdzielał, był miłym i pogodnym człowiekiem, stabilnym, rozumiał daną sytuacje ludzi i umiał się w nią wczuwać. Był twoim przeciwieństwem, a że tylko 7 lat starszy wiedział jak Cię  odpowiednio rozluźnić jakimś dowcipem przed ważnym startem. Resztę ekipy dzieliłaś z męską kadrą Polski w skokach narciarskich. Właściwie "Emma" też była wspólna, ale jako że mieszkała z tobą, to chłopcy przychodzili do niej tylko jak Kruczek się na nich mocno zdenerwował. Czyli w przypadku Żyły raz na 3 godziny, a w przypadku Stocha raz na 3 miesiące.
Ty miałaś codzienne sesje z Austriaczką, bo Paul Ci je zalecał.  Niby rozmawialiście, ale nigdy na jakieś nurtujące sprawy. Nie mogłaś się po prostu przełamać.
-Aleks? Przeszkadzałoby Ci to gdyby wpadli do nas Austriacy?
- Nie. Mogą przyjść i tak będę robić coś na komputerze w słuchawkach.
-Dzięki. Trochę za nimi tęsknie. W końcu spędziłam z nimi 3 lata, ale z wami też mi dobrze.
-Rozumiem.-Powiedziałaś lakonicznie i założyłaś słuchawki.
Odpaliłaś pierwszy sezon American Horror Story i ocknęłaś się dopiero gdy ujrzałaś czyjąś rękę wystawioną przed ekran. Zdjęłaś słuchawki i spojrzałaś na owego człowieka.
-Cześć jestem Michael. Miło mi.- Uśmiechnął się.
-Mi też, Aleks.
-Gregor.-Ujrzałaś następnego niczym niewyróżniającego się chłopaka .
-Aleks.
-Andreas.- Powiedział kolejny.
-Aleks.- Powtórzyłaś się.
-Manuel.- Rzekł już ostatni.
-Aleks ewentualnie Ola.
Gdy już Emma wyszła z łazienki, a chłopcy postanowili Cię zacząć zagadywać znów zabrałaś głos:
- Miło mi, że was poznałam,ale jestem emocjonalnym odludkiem, trudno mi się zawiera nowe znajomości i pozwólcie, że wrócę do swojego życia online, a wy pogadajcie sobie z Emmą, bo już zawitała do nas z powrotem.- Wyegzekwowałaś lekki uśmiech, który raczej w tamtym momencie przypominał chłopakom grymas i znowu założyłaś słuchawki.
Nie analizowałaś wtedy nic. Chyba nie miałaś czego. Jak dla Ciebie to byli tylko znajomi twojej pani psycholog, z którymi w żaden sposób nie widziałaś potrzeby pogłębiać w jakiś sposób znajomości. Zresztą nawet jeślibyś zamierzała to i tak by nic z tego nie wyszło. Od zawsze niszczyłaś wszystko zanim się zaczęło. Wszystkie przyjaźnie, związki  znajomych, rodziny  i najczęściej to w ogóle nie świadomie.
Znowu miałaś spokój, ale niestety nie na długo, bo przyszedł medyk kadry.
-Zbieraj się. Jedziemy na badania. - Powiedział zdejmując Ci słuchawki z uszu.
-Ha?-Zapytałaś gdy już się zorientowałaś co, kto, gdzie, do kogo mówi.
-Ja, ty, szpital, badania,pobranie,krew, rezonans.
-Aleeee....
-Posłuchaj. Możesz oszukiwać każdego rodzinę, przyjaciół, Paula,Emmę, ale ja się nie dam. Masz 4 minuty, żeby zabrać swojego pluszaka i się przebrać.
-Rezonans mogę zrobić,ale nie krew.- Próbowałaś coś utargować.
 Głupia ty.
-Wiesz, że musisz się badać i kontrolować nie bądź dzieckiem.
-Aleeee...
-Za 4 minuty przed moim gabinetem.
-Jasne.- Mruknęłaś,a on wyszedł zadowolony.
Zaczęłaś szukać swojego pluszaka,a w międzyczasie mruczałaś pod uchem tekst typu :
"Trzymajcie mnie, szwabska pielęgniarka będzie pobierać mi krew." Gdy już  misiek został odnaleziony poszłaś się przebrać i związać włosy. Po kilku minutach byłaś przed pokojem/gabinetem doktora Olka, a stamtąd udaliście się do szpitala. Siedziałaś sobie z panem Winiarskim i oczekiwaliście, aż nadejdzie twoja kolej. Gdy tak powoli wykręcałaś głowę miśkowi, obok  usiadł jakiś blondyn, a siwowłosy mężczyzna, który z nim przyszedł przywitał się i zaczął rozmawiać z Olkiem po niemiecku .
Zauważyłaś, że chłopak, który siedział obok  lustruje Cię  wzrokiem. Spojrzałaś się w jego stronę, a ten się speszył.
-Cześć. Jestem Andi. Przepraszam, że się tak na Ciebie wgapiałem, ale byłem pewien, że skądś Cię kojarzę.
-Aleks. Kojarzysz  mnie?- Zaśmiałaś się i podałaś mu rękę.
-Jak mógłbym nie kojarzyć koleżanki po fachu. Skaczesz dla Norwegii.
- Polski,ale gdy nie ma sezonu mieszkam w Norwegii. Pół punktu dla Ciebie.
-Tylko pół?-Zapytał poruszając brwiami
-Na więcej trzeba zasłużyć.
-Ej! To było podchwytliwe. Na twoim i Hilde instagramie jest dużo waszych zdjęć. Miałem prawo się pomylić.
-Zdjęcia, na których jestem z Tomem jest też mój brat. Przyjaźnią się. Dlatego w ogóle nie raz się tam pojawiam. Zresztą miałeś podpowiedź- Pokazałaś na bluzę z napisem "Poland"
-Byłaś oparta, a Norwedzy też mają czerwone bluzy.
-Masz rację.- Przyznałaś mu słuszność.
-Ten pluszak to po co?- Dopytywał się wszystkiego.
-Boję się badać i jak jestem na badaniach, stresuję się to wykręcam miśkowi jakąś część ciała.
-Typ sadystki?-Zaśmiał się.
-Raczej tchórza.-Powiedziałaś, a Olek pokazał Ci, że to moja kolej na badanie.-Wzywają mnie, ale miło było poznać.
-Mam nadzieję, że do zobaczenia.- Uśmiechnął się blondyn.
Po 50 minutach głośnego badania udałaś się na pobranie krwi. Olek cały czas z Tobą rozmawiał, a ty trzymałaś swojego pluszaka, któremu ze stresu wykręcałaś głowę. Chwilę później było już po wszystkim i po łbie miśka.
Wróciłaś do hotelu,a w Twoim pokoju nadal byli Austriacy. Chwyciłaś tylko igłę, nici  i zasiadłaś na łóżku po turecku, gdzie zaszywałaś po raz enty pluszaka.  Nagle Emma przerwała rozmowę ze skoczkami i spojrzała na Ciebie.
-Wszystko ok?
-Jest jak nigdy wcześniej. Nie przerywajcie rozmowy.
-A może chcesz z nami pogadać?-Zapytała.
- Nie dzięki. Zaraz idę się gdzieś przejść.
-A może chcesz pogadać?- Powtórzyła swoje pytanie.
-Powiedziałam, że nie.- Znów na twojej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech, założyłaś ciepłą kurtkę i wzięłaś swojego Ipod'a.
Chwilę później szłaś już powoli przed siebie słuchając muzyki.
____________________________________________________________________
Hej! Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Ale u mnie w opowiadaniach zawsze pierwszy rozdział jest krótki i do dupy! Piszcie co sądzicie! Obiecuję poprawę! Drugi już mam napisany i mogę wam przysiąść, że jest wyższych lotów. Co do tego to jeszcze raz przepraszam i wiem, że mogłam was rozczarować tym rozdziałem! Obiecuję poprawę!  Chciałam jeszcze powiedzieć, że tylko prologi epilog będą pisane narracją 1 osobową. Rozdziały będą miały sposób opowiadania 3 osobowy. Jeszcze raz sorry! Nie zrażajcie się do tego bloga! Będzie lepiej!

piątek, 12 grudnia 2014

Prolog

Trudno pomyśleć, że życiem mogą kierować takie zbiegi okoliczności jak te, które przytrafiły się nam. Teraz gdy cofam się do tych sytuacji, chcę mi się po prostu śmiać. 
Byliśmy tacy niedojrzali. Zakochani w sobie, najmądrzejsi na świecie, próżni, pyszni, oczekiwaliśmy więcej...Coraz więcej. Teraz z perspektywy czasu, dojrzałości widzę jak się zmieniłam. Można by rzec, że na lepsze. Wiele rzeczy najzwyczajniej wbiłeś mi do głowy, pomimo moich łez,po prostu byłeś, ja po jakimś czasie zrozumiałam, a wszystko to.... Dzięki Tobie. Leżę na dachu, patrzę w gwiazdy i mam przed oczami Twoją twarz, wszystkie Nasze rozmowy i dziwne sytuacje, które między nami zaistniały. 
Wiem, że już nigdy nie będę żałować tego co się stało. Tak musiało być, a wszystko to zrozumiałam....Dzięki Tobie. 
Wycieram jedną, pojedynczą łzę z mojego policzka. Nie jest ona jednak przesiąknięta bólem, rozpaczą czy niedomówieniami jak kiedyś, a zwyczajnym szczęściem. Tak odległym mi kiedyś. 
Wpatruję się w gwiazdy i zaczynam wspominać, a wszystko to....Dzięki Tobie. 
Jestem już w stanie wszystko zrozumieć, a to paradoksalnie... Dzięki Tobie i jeszcze kilku osobom, które niewątpliwie też się do tego przyczyniły, ale nie w takiej skali jak ty. 
Dopiero tej wyjątkowo ciepłej, niezwykłej, norweskiej, bezchmurnej nocy, gdzie na niebie jest pełno gwiazd zdaję sobie sprawę, że wszystko to.... Jest naprawdę dzięki Tobie. 
 ___________________________________________________________
Mamy prolog! Wiem, że krótki, ale ja innych nie umiem pisać! Przykro mi! Mam nadzieję, że was zaciekawiłam. Szczerze płakałam jak pisałam ten prolog i go czytałam, ale to pewnie tylko dlatego, że znam los tej historii i wiem o czym główna bohaterka wspominała. 
Następny rozdział będzie dłuższy. Generalnie rozdziały będą dłuższe niż tam. 
Mam nadzieję, że cieszycie się z tego faktu. Dajcie znać co myślicie.

wtorek, 2 grudnia 2014

Zwariowałam!

Zwariowałam! Oszalałam! Zdurniałam! Nie wiem nawet jak to określić, ale ja jako osoba, która ma 1001 pomysłów na sekundę tego nie mogę wybić już z głowy akurat tego już jakiś czas. Rozdziały zaczną się pojawiać, gdy wyjdę na prosto z On był matematykiem, ale ona była nieobliczalna. Pomysł oparty na problemach mi bliskich. Postanowiłam stworzyć bohaterkę z wielkim talentem, wielkimi problemami, wielką depresją, wielkim brakiem zaufania, wielkim brakiem osób, którym może powiedzieć co czuję. Temu wszystkiemu będą przygrywać poniektórzy skoczkowie narciarscy i siatkarze. Kto jest ciekawy niech piszę pod postem, że będzie czytał i chcę być informowany, albo chociażby jest ciekawy pomysłu . Troszkę więcej możecie dowiedzieć się w zakładce o obsadzie.